Złomowisko historii, czyli o samochodach-widmach i ich prawnych labiryntach

Złomowisko historii, czyli o samochodach-widmach i ich prawnych labiryntach - 1 2025

Wyobraźcie sobie poranny spacer po osiedlu, kiedy nagle zza zakrętu wyłania się coś, co wygląda jak relikt z minionej epoki – stary Fiat 126p z 1985 roku, porzucony pod krzakami, z rdzą i pajęczynami na każdym metrze kwadratowym. Zwykle nie zwracamy na to uwagi, bo samochód-widmo jakby czekał na swoje kolejne życie albo, co gorsza, na własny koniec. I tak właśnie zacząłem swoją przygodę z tym tematem – z jednym takim samochodem, który przez lata był jak pomnik zapomnianej motoryzacji. Ale za tą metalową maską kryje się nie tylko historia, lecz także cała masa zagadek prawnych i biurokratycznych labiryntów, które sprawiają, że wywiezienie takiego wraku na złom to nie lada wyzwanie.

Prawne zawiłości i osobiste doświadczenia

Zacznijmy od podstaw – co to właściwie jest wrak i kto za niego odpowiada? Według prawa, wrak to pojazd, który utracił zdolność do poruszania się i nie jest już użyteczny. Na pierwszy rzut oka to może wyglądać jak zwykła kupa złomu, ale w rzeczywistości to nie tylko problem estetyczny, lecz także prawny. Odpowiedzialność za porzucony samochód spoczywa na właścicielu, a jeśli tego nie ma, to na zarządcy terenu lub osobie, która go użytkowała. I tutaj zaczyna się cała zabawa – bo procedury usuwania wraku są skomplikowane jak labirynt, a ich przejście wymaga znajomości prawa, odpowiednich dokumentów i cierpliwości.

Przypomnę historię, którą sam przeżyłem. Miałem sąsiada, Janusza, który od lat miał na podwórku stary samochód – Fiat 125p z 1974 roku, który od dawna służył jako punkt orientacyjny dla dzieci i zapomniany przez wszystkich. Pewnego dnia podjęliśmy decyzję, żeby go usunąć, bo wyglądał jak wrak zombie, który zarastał już krzakami. Zgłoszenie do odpowiednich służb wymagało wypełnienia stosu formularzy, okazania dowodu własności, a potem czekania na decyzję. Koszty? Wtedy, w 2010 roku, odholowanie takiego auta kosztowało około 300 zł, a złomowanie jeszcze 200 zł. Teraz to się zmieniło – ceny poszybowały w górę, bo złomowiska pęcznieją od pojazdów, które nikt nie chce odzyskać.

Warto wiedzieć, że od 2023 roku obowiązują nowe przepisy, które zaostrzają kary dla właścicieli porzuconych pojazdów i nakładają obowiązek szybkiego usuwania. Firmy zajmujące się złomowaniem coraz częściej korzystają z nowoczesnych lawet i specjalistycznych narzędzi, by wyciągnąć wrak z trudno dostępnych miejsc. I choć brzmi to wszystko jak opis procesu na linii produkcyjnej, to w praktyce to często bardziej przypomina walkę z urzędami i własnym brakiem wiedzy. Bo kto właściwie płaci za usunięcie? Jeśli właściciel nie jest znany albo nie można go odnaleźć, wtedy obowiązek spada na zarządcę terenu, np. gminę, a koszty pokrywa się z budżetu miasta – czyli z naszych podatków.

Ostatnio miałem okazję spotkać kolekcjonera wraków, który zgromadził na swojej posesji kilkanaście starych aut, z których większość to już tylko skorupy. Twierdził, że to jego pasja i sposób na zachowanie kawałka historii motoryzacji. Ale czy na pewno? Obowiązujące przepisy mówią wyraźnie: wrak nie może być uciążliwy, a jego pozostawienie na posesji bez zgody to łamanie prawa. Z jednej strony więc mamy pasjonatów, z drugiej – urzędy i przepisy które starają się to wszystko uregulować. I choć brzmi to jak scena z filmu, to w rzeczywistości jest to codzienna walka – o czystość, porządek i odpowiedzialność społeczną.

Co dalej z tym złomowiskiem historii?

Zmiany w branży i społeczne spojrzenie na problem wraków są wyraźne. Pandemia COVID-19 spowodowała, że coraz więcej ludzi zaczęło dostrzegać, jak ważne jest dbanie o otoczenie – nie tylko ze względu na estetykę, ale i na bezpieczeństwo. Firmy specjalizujące się w usuwaniu wraków rozwijają się, oferując szybkie i profesjonalne usługi. Ceny złomu, choć w ciągu ostatnich kilku lat znacznie wzrosły – z około 400 zł za tonę w 2010 do nawet 1500 zł w 2023 – sprawiają, że wiele osób zaczyna się zastanawiać: lepiej oddać auto na złom czy próbować je jakoś ukryć?

Podczas gdy dawniej wraki były bardziej marginalnym problemem, to dziś – wraz z zaostrzeniem przepisów – stają się coraz bardziej widoczne i uciążliwe. Wiele miast wprowadziło specjalne programy edukacyjne, które mają uświadomić społeczeństwu, że porzucony samochód to nie tylko brzydki element krajobrazu, lecz także zagrożenie dla środowiska. W końcu wrak to nie tylko „metalowa kupa”, ale też źródło szkodliwych substancji, które mogą wyciekać do gleby i wód gruntowych.

Wyobraźcie sobie parking pełen wraków jak cmentarzysko, gdzie każdy samochód to jak memento mori dla przemijającej motoryzacji. Usuwanie tych pojazdów to nie tylko kwestia estetyki, lecz także odpowiedzialności społecznej i ekologicznej. I choć wciąż zdarza się, że ktoś zgłasza zaginięcie auta, a potem okazuje się, że to własność sąsiada albo przypadkowego przechodnia, to w końcu przepisy zaczynają działać. A co najważniejsze – społeczeństwo zaczyna rozumieć, że za porzucony wrak można zapłacić wysoką cenę, a usunięcie go to nie tylko formalność, lecz także wyraz szacunku dla wspólnego otoczenia.

Tak więc, czy prawo działa skutecznie? Trudno powiedzieć. Na pewno coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że samochód-widmo to nie tylko metalowa kupa, ale symbol zaniedbania i braku odpowiedzialności. Może nadszedł czas, żebyśmy sami zaczęli patrzeć na swoje podwórka i parkingi z troską, bo porzucone wraki mogą zniknąć szybciej, niż się spodziewamy – a wtedy świat wokół nas stanie się trochę czystszy i bezpieczniejszy.